V niedziela zwykła (rok B): Praca i modlitwa

Od początku swej działalności Jezus dokonuje znaków i cudów. W tym roku podczas mszy św. czytamy Ewangelię wg św. Marka. Dzisiaj czytaliśmy opis drugiego z opisanych w niej cudów – uzdrowienie cierpiącej na gorączkę teściowej Szymona Piotra. Autor natchniony mówi, że Jezus

podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im.

Ten fakt, że uzdrowiona teściowa Piotra, wyzdrowiawszy, zaczęła usługiwać Jezusowi i obecnym tam trzem Jego uczniom. W ten sposób słowo Boże poucza nas, że dobro otrzymane od Boga nie pozostaje jedynie udziałem osoby, która je otrzymała, lecz staje się dobrem także dla drugich. Jezus obdarzając człowieka swymi darami, czyni go zdolnym do czynienia dobra. On i Jego uczniowie byli tymi, którzy w pierwszym rzędzie skorzystali z jej posługi.

     Dalej dzisiejsza Ewangelia ukazuje, że dobro wyświadczone przez Jezusa rozszerza się. Ludzie pewnie o nim opowiadają, bo

Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił.

Jednym z tych, którzy opowiadali o wielkich dziełach dokonanych przez Jezusa był św. Paweł, którego słowa słyszeliśmy w drugim czytaniu. Wyznaje on wobec mieszkańców Koryntu:

Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii.

Czyni to niezwykle ofiarnie i aby pozyskać dla Ewangelii jak najwięcej ludzi. Dlatego pisze:

Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby uratować choć niektórych.

Nie szuka w tym własnej chwały, lecz pragnie, by Ewangelia rozszerzała się, by była coraz szerzej znana. Pisze:

Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.

     Dobro wyświadczone przez Jezusa stało się spektakularne, dostrzegalne. Nie dziwi więc, że ci, którzy go doświadczyli, chcieli zatrzymać Jezusa u siebie, poszukiwali Go. Jezus jednak po swoim działaniu

udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił.

To stwierdzenie również jest bardzo pouczające. Ukazuje Jezusa nie tylko jako tego, który wyświadcza dobro ludziom, ale także jako tego, który czci Ojca, spotykając się z Nim na modlitwie. Te dwie cechy Jezusa akcentuje św. Wincenty a Paulo, który naśladuje Jezusa miłosiernego, nazywa Go nawet miłosiernym Samarytaninem, ale zarazem nazywa Go Czcicielem Ojca, tym, który wszystko czyni na Jego chwałę. Jest to kolejne pouczenie, które płynie z dzisiejszej Ewangelii – Jezus nie tylko czyni dobro ludziom, ale pozostaje w ścisłej relacji do Ojca, który Go posłał i ze względu na to, żeby doprowadzić ludzi do Ojca, okazuje im miłosierdzie. Dlatego nie tylko w zakonach benedyktyńskich, ale i w codzienności zasadą życia może być ta dobrze znana sentencja:

Ora et labora – módl się i pracuj.

W ten sposób przypomina się nam prawda, że jesteśmy zaproszeni do tego, bo pracy i modlitwie dać należne miejsce w naszym życiu. Z jednej strony modlitwa nie może stawać się ucieczką przed zadaniami i obowiązkami, a z drugiej strony praca nie może stawać się ucieczką przed trudnościami na modlitwie.

     Wreszcie Jezus dostrzegający ludzkie potrzeby, ludzkie biedy i słabości i oddający chwałę Ojcu, choć nie dąży do osiągania własnej popularności, ma świadomość powszechności swego posłannictwa. Gdy jest poszukiwany ze względu na spełnione dobro odpowiada uczniom:

„Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to wyszedłem”. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.

     W pierwszym czytaniu słyszeliśmy słowa Hioba:

„Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Dni jego czyż nie są dniami najemnika?”

     Chrześcijanie od pierwszych wieków mówią o duchowej walce, która jest i naszym udziałem. Może ona przybierać bardzo różną postać. Może to być zmaganie się, by zaufać Bogu, a nie ufać jedynie własnym siłom. Może to być zmaganie z własnymi wadami, by z tego, co czynimy płynęło dobro. Może to być wysiłek zmierzający do tego, żeby nie pozostać w jednym miejscu, gdzie jest nam dobrze, gdzie jesteśmy szanowani i czujemy się bezpieczni, lecz do niesienia Chrystusa coraz to nowym ludziom. Może to być wysiłek zmierzający do podejmowania dobrych wyborów, by odpowiadać na Boże słowo, Boże inspiracje i Boże natchnienia, a odrzucać to, co pochodzi od złego ducha. A jesteśmy zaproszeni, by odpowiadać na to, co pochodzi od Boga.

     Doświadczywszy Bożej dobroci, niech ona skłania nas do świadczenia dobra innym. Umiejmy o tym dobru opowiadać. Pamiętajmy, kto jest dawcą wszelkiego i podejmujmy trud walki o wybór Boga w naszym życiu. Prośmy o to słowami krótkiej modlitwy brewiarzowej:

Boże, jaśniejący ogniu wiekuistej miłości, spraw, abyśmy zawsze płonąc Twoją miłością, kochali Ciebie nade wszystko, a bliźnich dla Ciebie.

Amen.

Dodaj komentarz